- KSOW 2014-2020
- PLAN DZIAŁANIA
- LEADER 2014-2020
- SZUKAM PARTNERA
- EWALUACJA PROW
- POMOC TECHNICZNA SCH. II
- Projekty Partnerów - 2017 r.
- Projekty Partnerów - 2018 r.
- Projekty Partnerów - 2019 r.
- Projekty Partnerów - 2020 r.
- Konkurs 4/2020
- Konkurs 5/2021
- .
- Turystyka na wsi
- Rynki rolne
- Analizy i ekspertyzy
- Rozwój regionalny i lokalny
- Grupy Producentów Rolnych
- Strategia UE dla Regionu Morza Bałtyckiego
- Produkty regionalne i tradycyjne
- Finansowanie operacji w BGK
- Linki
- .
- Nabory wniosków SC KSOW
- ARCHIWUM - PROW 2007-2013:
- KSOW
- Działania SC KSOW
- Leader
- WPR po 2013 roku
- Współpraca międzynarodowa
- Biuletyn KSOW
- RODO
- Polityka prywatności i plików cookies
Cukier buraczany traci przez GMO?
Coraz bardziej negatywne nastawienie Amerykanów do GMO ma prowadzić do spadku spożycia cukru buraczanego w tym kraju.
Amerykańscy plantatorzy buraka cukrowego obawiają się, że obserwowane w kraju, coraz silniejsze nastroje anty GMO negatywnie odbiją się na ich kieszeniach. Dlatego też postanowili przeciwdziałać tej tendencji i chcą pokazać, że GMO jest bezpieczne. Lokalne związki plantatorów buraka cukrowego powołały pod koniec 2015 roku specjalne zespoły, które w mediach społecznościowych mają informować o genetycznie modyfikowanej żywności. Do tych zadań zatrudniono między innymi 18 żon największych plantatorów, które mają głównie na Twitterze i Facebooku pisać pozytywnie o GMO. Kobiety, które same są matkami i żonami, mają lepiej przekonać inne kobiety, że jedzenie cukru GMO nie jest szkodliwe.
Szacuje się, że w pierwszej połowie 2015 roku plantatorzy z USA wydali na kampanię pro GMO około miliona dolarów. Ich działania miały być skierowane głównie na lobbowanie w Senacie oraz kampanie dotyczące etykietowania żywności informacją „GMO Free” (bez GMO). Związki producentów cukru buraczanego w USA alarmują, że obserwują spadek zakupów cukru buraczanego, co ma wiązać się z nastrojami społecznymi, które coraz bardziej są zdominowane przez głosy przeciwko GMO. Według niektórych badań, konsumenci odwracają się od żywności GMO z kilku powodów, z których oprócz obaw o bezpieczeństwo i zdrowie najważniejszą przesłanką jest niekupowanie żywności lub jej składnika, których powstania jest trudne do zrozumienia. Dlatego też kampanie w mediach społecznościowych mają tłumaczyć na czym polega inżyniera genetyczna i że jest bezpieczna.
Zdaniem związków sektora cukru buraczanego, na nastrojach anty GMO zyskują producenci cukru trzcinowego, który jest wolny od GMO (obecnie nie ma odmian trzciny cukrowej modyfikowanej genetycznie dostępnych komercyjnie). Praktycznie cały cukier buraczany w USA produkowany jest od sześciu-siedmiu lat wyłącznie z buraków cukrowych wychodowanych z nasion GMO, które dostarcza firma Monsanto. Buraki GMO są zatwierdzone przez amerykańskie ministerstwo rolnictwa od 2008 roku. Na przełomie 2010 i 2011 roku decyzja została zaskarżona do sądu w San Francisco ze względu na niedopełnienie procedur środowiskowych przy rejestracji. Produkcja cukru buraczanego w USA wisiała wówczas na włosku, bo dostępność ziaren konwencjonalnych była zbyt mała i prognozowano 20% spadek produkcji. Ostatecznie, pod pewnymi obostrzeniami (lepszy monitoring upraw, częstsze raportowanie, zapewnienie nierozprzestrzeniania się upraw itd.), ministerstwo zezwoliło na uprawę w 2011 roku.
Oficjalne dane ministerstwa rolnictwa w USA nie potwierdzają spadku produkcji cukru buraczanego, na czym miałby zyskać cukier trzcinowy. Przez wprowadzeniem nasion GMO produkcja cukru buraczanego w USA stanowiła 58-59% produkcji cukru ogółem w tym kraju. W sezonie 2008/09, czyli kiedy sektora przestawił się na buraki GMO, udział ten spadł do 56%, a w kolejnych latach odbudował się i od trzech lat jest stabilny, wynosząc 57%. Warto zwrócić uwagę, że między 2006 a 2008 rokiem silnie wzrósł import cukru w USA (a w kolejnych latach utrzymywał się na tym wyższym poziomie), co ograniczyło popyt na cukier krajowy. Samo zużycie cukru w USA w ostatniej dekadzie nie było stabilne i wykazywało dość wyraźne wahnięcia, co oprócz wysokości podaży należy łączyć z cenami.
Łukasz Chmielewski FAPA/FAMMU